made by paula and ola

piątek, 9 sierpnia 2013

London- the city of great people!

Ostatni tydzień spędziłam w niezwykłym miejscu. Podobało mi się tam dosłownie wszystko (łącznie z pogodą, na którą zwykle ludzie narzekają). Oczywiście nie mogę zostawić tych wspaniałych wspomnień w szufladzie, dlatego też przygotowałam dla Was relacje. Zapraszam do Londynu:)
Przyjechaliśmy na miejsce zbiórki wcześniej, więc stwierdziliśmy, że przejdziemy się na zakupy do Tesco.W drodze już oczywiście spotkałam jakiś uśmiechniętych Brytyjczyków, którzy mimo faktu iż widzieli mnie chyba pierwszy raz w życiu potrafili spytać "Jak się masz?". W Tesco nastąpiło pierwsze zetknięcie z językiem angielskim. Przyznam, że z tego stresu wszystko mi się pomieszało, ale później już było ok.:)  No to jesteśmy już na miejscu zbiórki. Stres był niesamowity, nie wiedziałam na kogo trafię. Czy będą to otwarci, wyluzowani ludzie, czy rodzina, która będzie starała się nas wychowywać i pouczać. Byłam w pokoju z Angeliką, Pauliną i Dominiką - i oto nasze imiona zostały jako pierwsze wyczytane. " Dziewczyny! przyjechali po was". Zobaczyłyśmy pana w starszym wieku. Niezwykle sympatyczny i uśmiechnięty. Był tak uprzejmy, że pomógł nam z bagażami i do nas zagadał - zresztą każdy Brytyjczyk taki jest - wesoły, uśmiechnięty, życzliwy - to głównie dzięki tym ludziom jestem tak zafascynowana Wielką Brytania i samym Londynem:) Najwięcej śmiechu było jak Paulina wsiadła z prawej strony tam gdzie była kierownica:) Już wtedy wiedziałam, że  będzie nam tu zajefajnie:). W drodze okazało się że ten sympatyczny pan tylko nas podwiózł do naszej prawdziwej rodziny. 

Pod spodem przedstawię plan każdego dnia:) 

DZIEŃ 2

Zakwaterowanie w rodzinach angielskich:)
 Wcześniej dostaliśmy kartki, na których były napisane zwyczaje angielskie i to co nam wolno robić, a czego nie np " nie podawaj ręki, nie całuj się, nie poklepuj". Kurde, my ledwo wchodzimy do domu, a nasza kochana Afua już nas ściska, wita, całuje. Niesamowite:))) Weszłyśmy do  środka, poznałyśmy córkę i męża. Następnie  przyszedł czas na "zwiedzanie" domu. Przeraziłam się ogromnie. Początkowo pomyślałam " Afua chyba zapomniała, że przyjeżdżamy dzisiaj i nie zdążyła posprzątać''. Jednak jak się później okazało, wszystko jest w jak najlepszym "porządku", a Brytyjczycy po prostu mieszkają w takim syfie. Jedzenie  też mną nie zachwyciło. Odgrzewane frytki, zimne "mięso"? " nie, dziękuję. Nie jestem głodna" ( powiedziała Ola z myślą, że jutro pójdzie najeść się do Mc'Donalda ;p)




Następnie wręczyłyśmy rodzinie prezenty:) Były to potrawy i napoje typowo polskie. Wiadomo z czego ucieszyli się najbardziej. Aż oczy im się zaświeciły na widok wódki:) aczkolwiek krówkami też się zachwycali.

DZIEŃ 3
Wtedy przyszedł czas na pierwsze zwiedzanie :)

 - Big Ben ( bijące serce Londynu zamknięte w 106 m. wieży)







-Houses of Parliament (siedziba Brytyjskiego rządu)   
                                                                      .
                                                                                                                                                                                

- Westminster Abbey (to właśnie tu odbył się ślub stulecia Kate i Williama)        
                                        


 -Whitehall (ulica, wokół, której zgromadzone są budynki rządowe)      
                                              .               

  - Downing Street (siedziba premiera W.B)

                                                                  . 

 A tutaj z Pauliną inspirujemy się One Direction i ich teledyskiem do piosenki "One Way Or Another", który był nagrywany przed drzwiami premiera:) HA! trochę jesteśmy:)



 -  House of Guards (miejsce zmiany warty Królewskiej Straży Konnej)      





- St James’s Park (Królewski park prowadzący do pałacu Buckingham)

- Buckingham Palace (rezydencja brytyjskich monarchów)      
                                                            .







- Trafalgar Square (od lat najpopularniejsze miejsce spotkań w Londynie)
- National Gallery
- M&m's world - Tego w planie nie było:) Jednak nasz przewodnik Endrju, sprawił nam tą przyjemność i zabrał nas do świata m&m'sów czyli..raju dla oczu!:)                                                                                                                                 .                                                                                        
Tam, po raz kolejny spotkałyśmy sympatycznych panów. Jeden, który robił nam zdjęcie, wymyślił sobie, że na "trzy cztery" musimy krzyknąć " I LOVE M&M'S" a on wtedy nam zrobi zdjęcie:) Pomysł miał dobry, a na zdjęciu widać szczere uśmiechy i naszą sympatię do niego:)


   Natomiast drugi z panów pozował z nami do zdjęcia:) On również wywołał u nas śmiech swoim poczuciem humoru. Zobaczcie sami, jaki fajny ziomek ! :D



- China Town (Chiny w pigułce)                                                
 
                                                      .




- Soho (centrum nocnych pielgrzymek wszystkich spragnionych dobrej zabawy)

- Piccadilly Circus                                                                                                                            
Po całym dniu zwiedzania, mieliśmy wreszcie czas wolny i o określonej godzinie mieliśmy się wszyscy spotkać. Ok, grupa cała, wszyscy są. Pora wracać do domu, gdy nagle..muzyka. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chwali się swoimi zdolnościami na ulicy. I tak też się stało tym razem:) Panowie włączyli muzykę i zaczęli tańczyć. Oczywiście my z dziewczynami razem z nimi się bawilyśmy, podczas gdy cała reszta gapiów stała nieruchomo i sztywno. Tylko nasze oklaski i krzyki rozlegały się w tłumie:) W końcu kolega nam podziękował i krzyknął głośno, że jesteśmy niesamowite i każdy ma robić to co my. Taaak, też Cię polubiłyśmy:D  
                                           .                                                       
 DZIEŃ 4

Madame Tussauds - To była zdecydowanie największa atrakcja tego dnia:) Muszę przyznać, że niektóre postacie na prawdę były zrobione mistrzowsko np. Steven Spielberg, jednak nie ma co, Beyonce to im nie wyszła na pewno ;p jedyne co mnie zszokowało i.. no na prawdę mi się to nie podobało to fakt, iż Karol i Camilla byli w jednym pokoju, oczywiście razem z Harrym, oraz Elżbietą. Natomiast Diana była postawiona z dala od całej rodziny.









Ok, my już wszystko zwiedziłyśmy, zdjęcia porobiłyśmy, więc czas na odpoczynek:)



- Natural History Museum

- Science Museum

- Hyde Park (  jeden z największych i najpopularniejszych parków na świecie)                                  
 Na termometrze 33 stopnie, większość ludzi opala się, kąpie, leżakuje podczas gdy my musimy chodzić, chodzić i jeszcze raz zwiedzać:) Zazdrość była ogromna ;p            



- Speakers’ Corner (Od 1872 zgodnie z konstytucją każdy może tutaj wyrażać
swoje myśli bez obaw o konsekwencje)

- Oxford Street (Najbardziej rozpoznawalna ulica handlowa na świecie)                                              
 Gdy pisałam o tym, że to Madame Tussauds było największą atrakcją, zapomniałam o..OXFORD STREET. Ulica mająca 3 km. Wszędzie są sklepy, duuużo sklepów. A ja mam na to wszystko tylko 1,5h? no to jakieś żarty:) Przez całe 90 minut zdążyłam odwiedzić..uwaga,uwaga! tylko JEDEN sklep. A to dlatego, że cały Primark (zapamiętajcie nazwę tego sklepu!:D) jest tak przeogromny, że zgubiłam się w nim 5 razy i zapomniałam drogi do kas. A w kolejce do samej przymierzalni spędziłam 30 min. Masakra. Ale było warto:) Zakupy nie były jednak w pełni udane. Jestem na oxford street i kupiłam sobie tylko 2 rzeczy? o nie nie nie, tak nie będzie. Napisałyśmy więc z Angeliką do naszego Endrjego, z prośbą o ponowne zakupy, ponieważ wtedy mieliśmy bardzo mało czasu:) Ale tego wątku poruszać nie będę ;p

DZIEŃ 5

- Greenwich – królewskie obserwatorium astronomiczne, miejsce, przez które przechodzi południk zerowy

-Maritime Museum

-Rejs statkiem po Tamizie   


                                                                                                                                        .
- London Eye                                                                                                                                       Pogoda dopisywała, dzięki czemu widok z samej góry London Eye był na prawdę nieziemski :)                                                                                                         











  
A wieczorem, po powrocie do domu wyszłyśmy na zewnątrz. Siedziałyśmy na ulicy, słuchałyśmy muzyki, skakałyśmy na skakance i tak nam oto minął nam cały dzień 5 w cudownym Londynie :)



P.S. Tego dnia po raz drugi odwiedziliśmy Oxford Street! Nasz sprytny plan się powiódł:) A ja wreszcie jestem zadowolona z zakupów ;p

DZIEŃ 6

No i nadszedł czas wyjazdu. Po drodze czekała nas jeszcze jedna atrakcja. A mianowicie miasteczko Canterbury. Niesamowite miejsce i super klimat, który tworzyli głównie mieszkańcy, dając koncerty na ulicy.

DZIEŃ 7

Witaj Polsko!


 


Ahh, chciałoby się tam wrócić i przeżyć to wszystko jeszcze raz: Wspomnień bardzo dużo i każde wywołuje uśmiech na mojej twarzy :)) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz