made by paula and ola

środa, 21 sierpnia 2013

Be green, eat broccoli soup.

W związku z jednoczesnym wyjazdem naszych rodziców na wakacje, doszłyśmy do niezwykle istotnych wniosków, a mianowicie- nie można przez cały czas żywić się fast foodami! Po tym niesamowitym odkryciu umówiłyśmy się na wspólne gotowanie. Tym razem postawiłyśmy jednak na coś zdrowego.

Poniżej przepis na ZUPĘ BROKUŁOWĄ ;)



    Składniki:
  • kilogram brokułów
  • 2 ziemniaki
  • 2 marchewki
  • 2 cebule
  • ząbek czosnku
  • kostka rosołowa 
  • płatki migdałowe (tak na oko;D)
  • śmietana 18%

Myjemy i gotujemy brokuły. Pozostałe warzywa obieramy i również gotujemy, ale w osobnym garnku, w osolonej wodzie.


W międzyczasie rozgniatamy ząbek czosnku i prażymy na patelni migdały. Uwaga, bo szybko się przypalają!


Następnie w 0,5 l wody rozpuszczamy kostkę rosołową. Miksujemy ugotowane warzywa, brokuły i rozgnieciony czosnek oraz zalewamy bulionem.


Na koniec zostaje nam już tylko przyprawienie zupy pieprzem, solą i vegetą oraz polanie śmietaną i posypanie migdałami.


Po raz kolejny nieskromnie napiszemy, że wyszło przepyszne (i o wiele lepsze niż to sobie wyobrażałyśmy). 

Zupa jest bardzo zdrowa i prosta do zrobienia, czas wykonania krótki, a efekt... <3 !


niedziela, 18 sierpnia 2013

Haters gonna hate

 Stało się! Dziś ujawniamy prawdę, na którą nie stać nas było od samego początku istnienia tego bloga. Ciuchy które prezentujemy na zdjęciach wcale nie są ze sklepów z jakich piszemy, że są. Przykładem jest poniższy sweterek- utkany z bananów, znalezionych na śmietniku. Kolejny przykład: buty. Nie myślcie że są oryginalne! Tak naprawdę to zwykłe trampy, które wpadły do wapna na budowie, z doszytą metką, kupioną na allegro za 0,49 zł. Torebka znaleziona na strychu, zapewne ukradziona kilkadziesiąt lat temu przez prababcię.

A teraz na poważnie.

Pisać brednie każdy głupi potrafi. Nie oczekujemy, że nasz blog będzie się wszystkim podobał, bo to niemożliwe. Chodzi o to, żeby mieć troszeczkę szacunku do siebie nawzajem:) Może czas poświęcony na pisanie (ANONIMOWYCH) żałosnych komentarzy, wykorzystać na zrobienie czegoś pożytecznego? Nam jak się nudzi to idziemy ćwiczyć, albo spotykamy się z przyjaciółmi. Uwierzcie! Naprawdę są lepsze sposoby na podniesienie sobie samooceny niż ubliżanie innym :)

Przy okazji dziękujemy wszystkim tym którzy potrafią docenić nasze starania (to naprawdę dodaje skrzydeł!) oraz wszystkim, których krytyka jest konstruktywna (dzięki czemu możemy starać się zmienić coś na lepsze) ;*









;)

piątek, 9 sierpnia 2013

London- the city of great people!

Ostatni tydzień spędziłam w niezwykłym miejscu. Podobało mi się tam dosłownie wszystko (łącznie z pogodą, na którą zwykle ludzie narzekają). Oczywiście nie mogę zostawić tych wspaniałych wspomnień w szufladzie, dlatego też przygotowałam dla Was relacje. Zapraszam do Londynu:)
Przyjechaliśmy na miejsce zbiórki wcześniej, więc stwierdziliśmy, że przejdziemy się na zakupy do Tesco.W drodze już oczywiście spotkałam jakiś uśmiechniętych Brytyjczyków, którzy mimo faktu iż widzieli mnie chyba pierwszy raz w życiu potrafili spytać "Jak się masz?". W Tesco nastąpiło pierwsze zetknięcie z językiem angielskim. Przyznam, że z tego stresu wszystko mi się pomieszało, ale później już było ok.:)  No to jesteśmy już na miejscu zbiórki. Stres był niesamowity, nie wiedziałam na kogo trafię. Czy będą to otwarci, wyluzowani ludzie, czy rodzina, która będzie starała się nas wychowywać i pouczać. Byłam w pokoju z Angeliką, Pauliną i Dominiką - i oto nasze imiona zostały jako pierwsze wyczytane. " Dziewczyny! przyjechali po was". Zobaczyłyśmy pana w starszym wieku. Niezwykle sympatyczny i uśmiechnięty. Był tak uprzejmy, że pomógł nam z bagażami i do nas zagadał - zresztą każdy Brytyjczyk taki jest - wesoły, uśmiechnięty, życzliwy - to głównie dzięki tym ludziom jestem tak zafascynowana Wielką Brytania i samym Londynem:) Najwięcej śmiechu było jak Paulina wsiadła z prawej strony tam gdzie była kierownica:) Już wtedy wiedziałam, że  będzie nam tu zajefajnie:). W drodze okazało się że ten sympatyczny pan tylko nas podwiózł do naszej prawdziwej rodziny. 

Pod spodem przedstawię plan każdego dnia:) 

DZIEŃ 2

Zakwaterowanie w rodzinach angielskich:)
 Wcześniej dostaliśmy kartki, na których były napisane zwyczaje angielskie i to co nam wolno robić, a czego nie np " nie podawaj ręki, nie całuj się, nie poklepuj". Kurde, my ledwo wchodzimy do domu, a nasza kochana Afua już nas ściska, wita, całuje. Niesamowite:))) Weszłyśmy do  środka, poznałyśmy córkę i męża. Następnie  przyszedł czas na "zwiedzanie" domu. Przeraziłam się ogromnie. Początkowo pomyślałam " Afua chyba zapomniała, że przyjeżdżamy dzisiaj i nie zdążyła posprzątać''. Jednak jak się później okazało, wszystko jest w jak najlepszym "porządku", a Brytyjczycy po prostu mieszkają w takim syfie. Jedzenie  też mną nie zachwyciło. Odgrzewane frytki, zimne "mięso"? " nie, dziękuję. Nie jestem głodna" ( powiedziała Ola z myślą, że jutro pójdzie najeść się do Mc'Donalda ;p)




Następnie wręczyłyśmy rodzinie prezenty:) Były to potrawy i napoje typowo polskie. Wiadomo z czego ucieszyli się najbardziej. Aż oczy im się zaświeciły na widok wódki:) aczkolwiek krówkami też się zachwycali.

DZIEŃ 3
Wtedy przyszedł czas na pierwsze zwiedzanie :)

 - Big Ben ( bijące serce Londynu zamknięte w 106 m. wieży)







-Houses of Parliament (siedziba Brytyjskiego rządu)   
                                                                      .
                                                                                                                                                                                

- Westminster Abbey (to właśnie tu odbył się ślub stulecia Kate i Williama)        
                                        


 -Whitehall (ulica, wokół, której zgromadzone są budynki rządowe)      
                                              .               

  - Downing Street (siedziba premiera W.B)

                                                                  . 

 A tutaj z Pauliną inspirujemy się One Direction i ich teledyskiem do piosenki "One Way Or Another", który był nagrywany przed drzwiami premiera:) HA! trochę jesteśmy:)



 -  House of Guards (miejsce zmiany warty Królewskiej Straży Konnej)      





- St James’s Park (Królewski park prowadzący do pałacu Buckingham)

- Buckingham Palace (rezydencja brytyjskich monarchów)      
                                                            .







- Trafalgar Square (od lat najpopularniejsze miejsce spotkań w Londynie)
- National Gallery
- M&m's world - Tego w planie nie było:) Jednak nasz przewodnik Endrju, sprawił nam tą przyjemność i zabrał nas do świata m&m'sów czyli..raju dla oczu!:)                                                                                                                                 .                                                                                        
Tam, po raz kolejny spotkałyśmy sympatycznych panów. Jeden, który robił nam zdjęcie, wymyślił sobie, że na "trzy cztery" musimy krzyknąć " I LOVE M&M'S" a on wtedy nam zrobi zdjęcie:) Pomysł miał dobry, a na zdjęciu widać szczere uśmiechy i naszą sympatię do niego:)


   Natomiast drugi z panów pozował z nami do zdjęcia:) On również wywołał u nas śmiech swoim poczuciem humoru. Zobaczcie sami, jaki fajny ziomek ! :D



- China Town (Chiny w pigułce)                                                
 
                                                      .




- Soho (centrum nocnych pielgrzymek wszystkich spragnionych dobrej zabawy)

- Piccadilly Circus                                                                                                                            
Po całym dniu zwiedzania, mieliśmy wreszcie czas wolny i o określonej godzinie mieliśmy się wszyscy spotkać. Ok, grupa cała, wszyscy są. Pora wracać do domu, gdy nagle..muzyka. Zawsze znajdzie się ktoś, kto chwali się swoimi zdolnościami na ulicy. I tak też się stało tym razem:) Panowie włączyli muzykę i zaczęli tańczyć. Oczywiście my z dziewczynami razem z nimi się bawilyśmy, podczas gdy cała reszta gapiów stała nieruchomo i sztywno. Tylko nasze oklaski i krzyki rozlegały się w tłumie:) W końcu kolega nam podziękował i krzyknął głośno, że jesteśmy niesamowite i każdy ma robić to co my. Taaak, też Cię polubiłyśmy:D  
                                           .                                                       
 DZIEŃ 4

Madame Tussauds - To była zdecydowanie największa atrakcja tego dnia:) Muszę przyznać, że niektóre postacie na prawdę były zrobione mistrzowsko np. Steven Spielberg, jednak nie ma co, Beyonce to im nie wyszła na pewno ;p jedyne co mnie zszokowało i.. no na prawdę mi się to nie podobało to fakt, iż Karol i Camilla byli w jednym pokoju, oczywiście razem z Harrym, oraz Elżbietą. Natomiast Diana była postawiona z dala od całej rodziny.









Ok, my już wszystko zwiedziłyśmy, zdjęcia porobiłyśmy, więc czas na odpoczynek:)



- Natural History Museum

- Science Museum

- Hyde Park (  jeden z największych i najpopularniejszych parków na świecie)                                  
 Na termometrze 33 stopnie, większość ludzi opala się, kąpie, leżakuje podczas gdy my musimy chodzić, chodzić i jeszcze raz zwiedzać:) Zazdrość była ogromna ;p            



- Speakers’ Corner (Od 1872 zgodnie z konstytucją każdy może tutaj wyrażać
swoje myśli bez obaw o konsekwencje)

- Oxford Street (Najbardziej rozpoznawalna ulica handlowa na świecie)                                              
 Gdy pisałam o tym, że to Madame Tussauds było największą atrakcją, zapomniałam o..OXFORD STREET. Ulica mająca 3 km. Wszędzie są sklepy, duuużo sklepów. A ja mam na to wszystko tylko 1,5h? no to jakieś żarty:) Przez całe 90 minut zdążyłam odwiedzić..uwaga,uwaga! tylko JEDEN sklep. A to dlatego, że cały Primark (zapamiętajcie nazwę tego sklepu!:D) jest tak przeogromny, że zgubiłam się w nim 5 razy i zapomniałam drogi do kas. A w kolejce do samej przymierzalni spędziłam 30 min. Masakra. Ale było warto:) Zakupy nie były jednak w pełni udane. Jestem na oxford street i kupiłam sobie tylko 2 rzeczy? o nie nie nie, tak nie będzie. Napisałyśmy więc z Angeliką do naszego Endrjego, z prośbą o ponowne zakupy, ponieważ wtedy mieliśmy bardzo mało czasu:) Ale tego wątku poruszać nie będę ;p

DZIEŃ 5

- Greenwich – królewskie obserwatorium astronomiczne, miejsce, przez które przechodzi południk zerowy

-Maritime Museum

-Rejs statkiem po Tamizie   


                                                                                                                                        .
- London Eye                                                                                                                                       Pogoda dopisywała, dzięki czemu widok z samej góry London Eye był na prawdę nieziemski :)                                                                                                         











  
A wieczorem, po powrocie do domu wyszłyśmy na zewnątrz. Siedziałyśmy na ulicy, słuchałyśmy muzyki, skakałyśmy na skakance i tak nam oto minął nam cały dzień 5 w cudownym Londynie :)



P.S. Tego dnia po raz drugi odwiedziliśmy Oxford Street! Nasz sprytny plan się powiódł:) A ja wreszcie jestem zadowolona z zakupów ;p

DZIEŃ 6

No i nadszedł czas wyjazdu. Po drodze czekała nas jeszcze jedna atrakcja. A mianowicie miasteczko Canterbury. Niesamowite miejsce i super klimat, który tworzyli głównie mieszkańcy, dając koncerty na ulicy.

DZIEŃ 7

Witaj Polsko!


 


Ahh, chciałoby się tam wrócić i przeżyć to wszystko jeszcze raz: Wspomnień bardzo dużo i każde wywołuje uśmiech na mojej twarzy :))