made by paula and ola

piątek, 22 listopada 2013

United Nations Climate Change Conference COP19

Ostatnio miałam zaszczyt być wolontariuszem na Międzynarodowym Szczycie Klimatycznym- COP19, organizowanym przez ONZ. Konferencja rozpoczęła się 11 listopada i trwała 2 tygodnie. W tym czasie do Polski przyjechało około 10 tysięcy delegatów ze 194 państw świata, aby debatować na temat ograniczenia emisji CO2 i zmian zachodzących w skutek globalnego ocieplenia.


Pracy było wiele. Moja zaczęła się od odbierania delegatów z lotniska. Zadaniem wolontariuszy było przechwycenie delegatów i ułatwienie im drogi do hotelu. Spora część wybierała taksówki, co znacznie ułatwiało sprawę. Jednak tych, którzy wybierali transport miejski trzeba było zaprowadzić na dworzec, pomóc w zakupie biletu, wytłumaczyć drogę i wsadzić w odpowiedni pociąg. Najtrudniej było 11 listopada, bo jak wytłumaczyć gościom z zagranicy, że z okazji Święta Nieodległości, w centrum do którego zmierzają, trwają demonstracje i zamieszki na ulicach oraz że lepiej żeby tego dnia w ogóle nie wychodzili z hotelu?


A tak odbiegając od tematu, nie zgadniecie kogo spotkałam stojąc w hali przylotów i czekając na samolot z Nowego Jorku. Anję Rubik, we własnej osobie:) Oczywiście nie myślcie, że do niej podeszłam. Byłam w takim szoku, że ledwie zdołałam się uśmiechnąć.

Kolejne dni spędziłam na Stadionie Narodowym, który z tej okazji zmienił się nie do poznania. Na płycie głównej ustawiono namioty służące jako sale plenarne, na najważniejsze posiedzenia. A z pozostałych dostępnych pomieszczeń stworzono setki mniejszych sal konferencyjnych.



Wszędzie porozstawiane zostały stoiska wszelakich organizacji pozarządowych i niektórych krajów.


Można było również zobaczyć ciekawe, ekologiczne wystawy.




Jednak aby w ogóle wejść na stadion (który na czas trwania konferencji, stał się terenem eksterytorialnym, a władzę nad nim przejęła ONZ), trzeba było otrzymać specjalną wejściówkę (możliwą do otrzymania tylko po sprawdzeniu "akt osobowych" przez Ministerstwo Środowiska) oraz przejść kontrolę przed wejściem.


Do moich zadań na stadionie, znów należała pomoc delegatom. Najczęściej było to odpowiadanie na pytania- te z sensem, typu: "Jak najszybciej dostać się do sali nr...?", te z mniejszym sensem (np. "Które to jest piętro?"), ale również na te bez sensu ("Gdzie mogę kupić maszynkę do golenia?"). Niektórzy delegaci przystawali na dłuższą chwilę, aby porozmawiać, powiedzieć co u nich, czy zapytać co u mnie. Niemal wszyscy, przechodząc po prostu się uśmiechali, co sprawiało że po 8 godzinnej zmianie, choć zmęczona fizycznie, tryskałam energią.
 I jak tu tych ludzi nie kochać? ;) 



Moje szczęście nie zakończyło się jednak na stadionie.  
Zostałam wylosowana do specjalnej grupy dwudziestu wolontariuszy mogących jechać z najważniejszymi delegatami na Kolację do Prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Poniżej opis.

Najpierw, pod stadionem, przeszliśmy szkolenie z BOR-em, gdzie dowiedziałam się, że robienie zdjęć nie będzie możliwe (na szczęście była to tylko teoria). Następnie przydzielono po jednym z wolontariuszy do każdego busa i stworzono konwoje trzech busów, z samochodem policji na początku i na końcu.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że policja za mną i przede mną jedzie na sygnałach, a skrzyżowania są zamknięte specjalnie na nasz przejazd! To była chwila, w której można było poczuć się jak ktoś naprawdę ważny;)
Gdy dotarliśmy w końcu do Arkad Kubickiego (gdzie odbywała się kolacja), zobaczyłam to:


Pięknie podświetlony budynek, z rozwiniętym czerwonym dywanem przy wejściu i olśniewających panów w garniturach otwierających gościom ogromne, szklane drzwi.
Wyżej wymienieni panowie mieli zapewne niezły ubaw, gdy zaczęliśmy sobie na czerwonym dywanie robić zdjęcia, ale w końcu niecodziennie bywa się u prezydenta ;D

W środku było jeszcze dostojniej niż na zewnątrz. Półmrok, wyciszona muzyka, kelnerzy z tacami szampana (którym niestety nie mogliśmy się poczęstować, z uwagi na fakt, że byliśmy tak jakby w pracy).


Gdy wszystkie konwoje dotarły na miejsce, przyszedł czas na przemówienia. Najpierw wystąpił (były już) Minister Środowiska- Marcin Korolec, następnie Bronisław Komorowski, później Sekretarz Generalny ONZ- Ban Ki-moon, a na końcu jakaś pani, której niestety nie zidentyfikowałam.
 Teraz główny punkt programu- KOLACJA.
Co prawda nie zostaliśmy dopuszczeni do jednego stołu z prezydentem i delegatami, ale dania dostaliśmy te same:)
 Jesteście ciekawi co głowa państwa podaje swoim gościom? 
Uchylam zatem rąbka tajemnicy.

Zupa- krem z dyni 


Danie główne- gęś na czerwonej kapuście z zapiekanką ziemniaczaną.


Deser- krem makowy z sosem wiśniowym


Muszę przyznać, że wszystko bardzo mi smakowało, aczkolwiek nie obraziłabym się gdyby było cieplejsze.
Po kolacji znów wsiedliśmy do busów aby rozwieźć delegatów do hoteli. I tak, około północy, zakończył się jeden z najciekawszych dni w moim życiu ;)

W momencie pisania tego posta, negocjacje chylą się ku końcowi. Wiele organizacji ekologicznych zbojkotowało ostatnie dni Szczytu, twierdząc, że wcale nie prowadzi on do polepszenia sytuacji środowiska, a jedynie do załatwienia interesów politycznych państw.

Tak, czy owak, dla mnie była to niesamowita, ekscytująca, bardzo pouczająca i niezapomniana przygoda. Przygoda, która pokazała, że ludzi z różnych krajów wiele dzieli, ale jeszcze więcej łączy! 
  
 Mam również zdjęcie z panem policjantem ONZ ;) 

  Wiem, że niewyraźne, ale i tak je wywołam i oprawię w ramkę! 

P.S. Na czas COP-u nawet Pałac Kultury zmienił swe oblicze.
 
    
;)

2 komentarze:

  1. Witaj Paula! :)
    Jaki kierunek studiujesz, skoro zostałaś wolontariuszką i się tak świetnie udzielasz?
    To na pewno było ciekawe doświadczenie.
    Pozdrawiam, Majka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Majka:)
      Studiuję europeistykę na UW i naprawdę polecam ten kierunek każdemu zainteresowanemu polityką, unią europejską, prawem czy chociażby wos-em. Co do COP-u to wolontariuszem mógł zostać prawie każdy (ważne żeby trochę ogarniał języki).
      Pozdrawiam;*

      Usuń